aaa4 |
Wysłany: Pią 16:01, 19 Maj 2017 Temat postu: w kazdym calu |
|
-Moze tym razem bedziemy mieli szczescie - rzekl Wu i ruszyl do recepcji.
Motel o napuszonej nazwie "The La Paz Inn" nalezal do niezaleznego wlasciciela, byl calkiem nowy i oferowal mala kawiarnie, rownie niewielki basen i, jak domyslal sie Wu, jakies trzy tuziny segmentow mieszkalnych. Za recepcyjna lada stal przysadzisty mezczyzna po piecdziesiatce z jedwabistymi szarymi wlosami, dwuogniskowymi okularami i nieufnie sciagnietymi ustami - wielu wlascicieli moteli zdaje sie nabywac tego grymasu po roku czy dwoch w biznesie. Mezczyzna patrzyl przez chwile na Wu, zdyskwalifikowal go jako potencjalnego klienta i odwrocil sie do Stallingsa, ktory teraz opieral sie o lade.
-Moge pomoc? - zapytal z nosowym akcentem, co mialo osmielic Stallingsa do sprzedania mu czegos.
-Mam nadzieje - odparl Stallings i podal jedna z ostatnich wizytowek oznajmiajacych, ze jest Jerome'em K. Waltersem, wiceprezesem Niezaleznego Stowarzyszenia Wlascicieli Limuzyn.
Mezczyzna przeczytal wizytowke, oddal ja i powiedzial:
-Stad niewielu dzwoni po limuzyny. Durant wyprostowal sie, rozejrzal po recepcji i ze zrozumieniem pokiwal glowa.
-Chyba nie, ale nie dlatego przyszlismy. - Znow sie rozejrzal, po czym pochylil sie w strone szpakowatego mezczyzny i cichym konspiracyjnym szeptem powiedzial: - Prowadzimy do-cho-dze-nie.
Stallings wypowiadal kazda sylabe z uczuciem, jak gdyby podobalo mu sie brzmienie tego slowa.
Mezczyzna sciagnal brwi.
-W jakiej sprawie?
-W sprawie jednego z naszych czlonkow, wlasciciela kierowcy, wspanialego mlodego Meksykanina, ktory przywiozl tutaj pewna pare z LA. Na chwile przed tym, nim ci ludzie zameldowali sie w motelu - nie panskim - dali naszemu czlonkowi dwadziescia dolarow, by kupil im butelke whisky.
-I co?
-I nasz swietny mlodzieniec, zadowolony, ze moze wyswiadczyc im przysluge, skierowal sie do najblizszego sklepu z alkoholem. Ale kiedy wrocil z whisky, para uciekla, oczywiscie nie placac. I w ten sposob nasz wspanialy mlodzieniec zostal z rachunkiem opiewajacym na dwiescie trzydziesci piec dolarow za wozenie ich po calym LA i przywiezienie tutaj.
-To zalosna historia - skomentowal mezczyzna.
-Rzecz w tym, panie...?
-Deason.
-Rzecz w tym, panie Deason, ze moja organizacja jest zobowiazana do zapobiegania takim wypadkom. Chcemy rozliczyc sie z ta para zlodziei - no bo sa zlodziejami - w pelnym majestacie prawa. Ale gliny nie przejmuja sie jakims tam meksykanskim kierowca, ktory zostal naciety na dwiescie dolcow. Dlatego wiec SNWL oferuje piecset dolarow gotowka nagrody w zamian za kazda informacje prowadzaca nie do aresztowania i skazania tej zlodziejskiej pary, ale jedynie do jej zlokalizowania.
-Przedstawili sie? - zapytal Deason.
-Tak, prosze pana, zrobili to. Ich prawdziwe nazwisko brzmi Hughes i Paulina Goodisonowie.
Deason popatrzyl w dol na lade, potem na Stallingsa, z zalem pokrecil glowa i powiedzial:
-Nie rejestrowalem ich. |
|